

Maluszyn w powstaniu styczniowym w świetle pamiętników J. Oxińskiego i Heleny z MorstinówOstrowskiej |
![]() |
![]() |
![]() |
09.04.2011. | |
Przed wielu laty, studiując przebieg powstania styczniowego na obszarze subregionu częstochowskiego, do którego w latach 1975 - 1999 należała i nasza miejscowość, natrafiłem na pamiętnik mjr Józefa Oxińskiego (1840 - 1908) h. Oksza, jednego z dowódców powstania styczniowego, którego oddział kwaterował w Maluszynie. Z wydanego pamiętnika, zatytułowanego Wspomnienia z powstania polskiego 1863 - 1864. Opracował, wstępem i przypisami opatrzył E. Halicz, Warszawa 1965, przenoszę stosowne fragmenty, dotyczące Maluszyna. W dniu 27 maja 1863 r. Józef Oxiński uzyskuje stopień majora i zostaje mianowany dowódcą sił zbrojnych powiatów: piotrkowskiego i wieluńskiego. Następnego dnia rozegrała sie potyczka pod Kruszyną k. Kłomnic (28.05) ,w której siły powstańcze, podobnie, jak we wcześniejszej bitwie pod Koniecpolem (23.05), zostają rozbite. Przybycie do Maluszyna Oddział mjr Oxinskiego wycofał się w lasy szczercowskie, tam: "organizowałem i ćwiczyłem oddział wzmocniony siedemdziesięciu karabinami z cekhauzów moskiewskich dostarczonymi, a wyrobiwszy na gotowe ładunki amunicję nadesłaną mi przez organizację powiatu piotrkowskiego, wobec ruchów dosyć uporczywych kolumn moskiewskich, opuściłe mój teren północny w cichych, spokojnych marszach przekroczywszy na powrót kolej warszawsko-wiedeńską, około 10 czerwca znalazłem się nad Pilicą w Maluszynie. Przybywszy do tego punktu, o siedem mil położonego od najbliższej komendy moskiewskiej, z dworem dużym, murowanym, z mostem tuż pod nim na Pilicy leżącym i gatunkiem ogrodu angielskiego leżącego przed domem i murem obwiedzionego, znalazłem postój możliwie spokojny i bezpieczny na granicy dwóch województw i dwóch odrębnych komend dywizyjnych leżący i w dodatku o gospodarzu młodym i uprzejmym, pełniącym podczas mych pobytów obowiązki administratora Rządu Narodowego, gdyż jako syn banity hr Ostrowskiego /jako ówczesnego ministra spraw wewnętrznych - nie mógł być w innym charakterze przeze mnie uznawany.[...]. Ale dosyć na tym, że był to bardzo przyjemny młody człowiek i umiał swe świeże obowiązki z zadowoleniem mych żołnierzy wykonywać. Jestem bowiem niemal pewny, iż w postojach naszych w Maluszynie nie zdarzyło się żadnemu położyć na spoczynek o czczym żołądku..."[s. 174 - 175]. Pobyt i stosunek ludności wiejskiej do powstania w rejonie Maluszyna Około 15 czerwca 1863 r. oddział mjr J. Oxińskiego liczył w czasie stacjonowania w Maluszynie 1400 osób. "Organizacja zaś jego była następująca. Trzy bataliony piechoty, każdy z czterech kompanii piechoty po 100 ludzi - pierwszej uzbrojonej w karabiny z bagnetami, następnych uzbrojonych w kosy. Półtora szwadronu kawalerii z majorem Malinowskim na czele - pierwszy szwadron 128 ludzi, uzbrojony w lance, pistolety i pałasze, drugi półszwadron z Mikulskim w liczbie 60 ludzi, uzbrojony w pałasze i dubeltówki, pełniący służbę flankierską i straży obozowej. Dwie sekcje po 10 ludzi dodane podintendentowi do pomocy i pilnowania wiktuałów. W końcu - pluton młodzieniaszków w wieku od trzynastu do piętnastu lat w liczbie 16 - także uzbrojonych w dubeltówki, który wyrabiał z amunicji gotowe ładunki i transportował je na koniach, jako gotową zapasową amunicję. Wozów żadnych nie było"[s.175]. "Dzięki zmianie usposobienia ludności wiejskiej i przychylnemu jej usposobieniu dla powstania można było nawiązywać z nią coraz lepsze stosunki, askutkiem takowych Moskwa, nie zawiadamiana stale o naszych poruszeniach, dając oddziałowi czas na wyrobienie i zorganizowanie, pozwalała z lepszego usposobienia ludności skorzystać, czego najlepszym dowodem był taki obfity napływ ochotnika wiejskiego, iż w ciągu niespełna paru tygodni od bitew pod Koniecpolem i Kruszyną zwiększyłem oddział o przeszło 800 ludzi - i, gdyby wówczas stojący na czele powstania ludzie, zowiący się Rządem Narodowym, umieli skorzystać z tego usposobienia i zamiast żebrać kuglarskiej pomocy Napoleona III przez Czartoryzację i podobnych jej zgnilców, i zamiast przechowywać broń i amunicję w Krakowskiem i Galicji na użytek nigdy nie wychodzących oddziałów przesłali ją byli przez granicę, prawie wówczas nie strzeżoną, na teren walki,[...] można było jeszcze mimo wszystkich głupstw i niedołęstwa kręcony ten bicz z piasku wzmocnić i chłostać nim Moskwę!" [s. 176]. Próba zamachu kolejowego w rejonie Płoszowa(?) Próba wysadzen ia torów kolejowych wypłynęła od Ignacego Chmieleńskiego, organizatora zamachów na w. ks. Konstantego (3. 07.1862 r. oraz margrabiego Aleksandra Wielopolskiego (7. 08. 1862 r.). Wykonawcą zaminowania torów miał być dr Zdanowicz, który przybył do Kluczewska w połowie czerwca 1863 r.Uzgodniono akcję z organizacja polityczną powstania w Piotrkowie i Częstochowie oraz zarządem kolei. Porozumienia zostały zawearte i miejsce akcji wyznaczone w rejonie Płoszowa. Akcja ta wywołała sprzeciw organizacji powiatółw piotrkowskiego i wieluńskiego. "Na postoju w Przyborowie, czy sąsiedniej wiosce zjawiła się raptem organizacja powiatów piotrkowskiego i częściowo wieluńskiego i wręcz mi oświadczyła, iż dowiedziawszy się o zamiarach mej wyprawy i uważając zgubnje następstwa, jakie by mogły n niej wyniknąć dla całej okolicy, przyjechali prosić mnie o jej zaniechanie, a w razie przeciwnym nie dopuszczą do niej. W odpowiedzi na to ultimatum kazałem plutonowi strzleców otoczyć dom, w którym byliśmy, z rozkazem niewypuszczania tych panów, iż są aresztowani i że rozmawiać z nimi będę z powrotem po załatwieniu sprawy, natychmiast w dalszy marsz wyszedłwm" [s. 184 - 185]. "Nieudany zamach na pociąg był wynikiem szlachecko-organizacyjnej zdrady, delegowani której, nim przybyli do mego obozu, poprzednio przez ktoregoś z łona swego konwencjonalnie zawiadomili Moskwę, iż coś się przygotowywa na linii kolei żelaznej między stacjami Radomskiem i Kamieńskiem, i że nie radzą używać kolei do transportu wojska. To niewinne doniesienie nie tylko pozbawiło mnie uzbrojenia, lecz jednoczśnie, odkrywszy stały mój pobyt w dolinie Pilicy, zrodziło między komendami wojsk moskiewskich w tych ojewództwach stojących plan dośrodkowego działania generałów Czengerego z Kilec, Radomia i Piotrkowa, czego w dni kilka miałem doświadczyć" [s. 187]. Rozpad oddziału Atak na oddział kwaterujący w Maluszynie nastąpił 28 czerwca 1863 r. Nie dostrzegając możliwości obrony w Maluszynie, wycofał się wraz z oddziałem Zaborowskiego do Przedborza (29.06.1863 r.). Rankiem wycofał się poprzez Korytno-Ochotnik i Podstole - do Trzepnicy. Po odparciu ataku - wycofał się w rejon Skotnik. Atak Rosjan pod Skotnikami doprowadził do wyparcia J. Oxińskiego w rejon Starachowic czy Pląskowic. W dniu 1 lipca 1863 r. zebrał ponownie w Maluszynie oddział w sile około 400 ludzi. "Zgoła znalazłem się z kupą zaledwie 400 ludzi liczącą, zgłodniałą, zmęczoną i znacznie rozbrojoną przez porzucenie broni i amunicji, jednym słowem, zdemoralizowaną i niezdolną do żadnego oporu.[...] Z 1700 ludzi, z którymi nie mogłem na pewno przyjmować spotkania, była jednakże możliwość działania, z 400 zdemoralizowanymi - nic prócz niewoli, bo i na krwawy opór nie mogłem rachować. A przede wszystkim byłe sam zdemoralizowany: trudy, znużenie, głód i ta panika, która mi rozproszyła oddział, bezmyślnym mnie czyniły chwilowo, pozbawiając właściwej mi energii i jasnego poglądu na stan rzeczy. I oto po pięciu miesiącach nieustannych walk i trudów obozowych popełniłem czyn, na który się jeszcze dzisiaj rumienię - rozpuściłem tę resztę oddziału, która się obok mnie znajdowała, a kazawaszy broń przechować i oddawszy komendę nad skompletowanym kawalerii Romanowi Bochnińskiemu, [...] zleciłem oficerom nie wydalać się z okolicy, w której nastąpiła katastrofa, gdyż za kilka dni nadeślę im wiadomość o punkcie zbornym, na który z zebranymi ludźmi i bronią stawić się powinni" [s. 199 - 200]. Wybuch powstania styczniowego i jego ocena widziana przez Helenę Ostrowską, w: Dzieje Maluszyna i jego dziedziców z opowiadania i z pamięci zebrane przez hrabinę Helenę [z Morstinów] Ostrowską. Z rękopoisu wydał, wstępem i przypisami opatrzył Andrzej J. Zakrzewski, Warszawa 2009. [Wybrane fragmenty] "Rok 1863 [122] Dnia 20 stycznia nastąpił w Warszawie ów zapowiedziany od dawna, a obawą ogólną w kraju oczekiwany pobór do wojska rosyjskiego; pierwszą o nim wiadomość przywióżzł nam do Maluszyna Stanisław P[otocki], i zarazem uwiadomił nas o wyjściu z miasta tysiąca kilkuset młodzieży. Dalecy byliśmy wtedy od przewodzenia dalszego rozwoju tej rozpaczliwej manifestacji na wpół zbrojnej! Ale hasło powstania wysłane zostało na wszystkie strony kraju przez Komitet entralny, mieniący się Narodowym, a istocie panującym tylko na burzliwej, nidowarzonej, ale namiętnie wyswobodzenia Ojczyny pragnącej lusdności miejskiej i rzemieślniczej, jako też nad ledwo dorAstającą młodzieżą, i noc z 22 na 23 [stycznia] widziała zbierające się grona tych nowych ofiar, zdążających, pod dowództwem swoich przysięgłych naczelników do miejsc przeznaczonych na atakowanie znienacka kozaków na kwaterach, dla zaopatrzenia się w ich broń. Jednego z naszych najpoczciwszych, najszlachetniejszych, ale zarazem najzagoralszych oficjalistów, Tomasza Krysińskiego, nadleśniczego, schwytali zaraz nazajutrz włościanie we wsi Kietlinie pod Radomskiem, udającego się do tego miasta z 6 towarzyszami, jak on zbrojnie. Odesłani do Piotrkowa, skazani zostali wszyscy na śmierć przez sąd wojenny, co było nieuniknionym, zwłaszcza dla Krysińskiego, przy którym znaleziono dowody, iż działął jako przez Komitet mianowany Naczelnik Okręgu Maluszyńskiego. To pierwsze niepowodzenie i rozpierzchnięcie się partii powstańców z kilkset ludzi złożonej a udającej się z Potoka do Jędrzejowq po dowództwem Kurowskiego i Gniewosza, którzy się w drodze pokłócili, a i poprzednio nie najlepszej rep[utacji używali, napiętnowały w naszej okolicy ten ruch zuchwały takim niedołęstwem; upowszechniona opinia o działającej głównie w Komitecie żywiole czerwonym, zapamiętałym, jak tego były aż nadto oczwiaste objawy przez zamachy na namiestników i na margrabiego [Wielopolskiego], przez opłakane wpływy na umysły części niższego duchowieństwa, od pewnego czasu wciągniętego w ten ruch nieszczęśliwy, do tego stopnia w zarodzie czyniły go wstrętnym; {...} (s.149 - 151) Ani myślę opisywać stanu moralnego gronka nsaszego maluszyńskiego w tych okolicznościach. Cierpienia te, walki wewnątrzne, zwycięstwo nad uczuciami, by sie powodować rozumem i sumieniem; wszystko to chyba sam Bóg policzy i może przyjmie jako ofiarę za krj ukochany, wraz z ofiarą krweawą tylu czystych serc, razem z naszymi bijących, ale innym przekonaniem prowadzonych działań!Bo ta walka rozwinęła się na szerokie rozmiary, to, co z początku można było nazywać bandami szaleńców, zamieniło się na oddziały kilkotysięczne, działające z pewnym planem, prowadzące, ale z wszelką godnością i umiarkowaniem, woję partyzancką ze słabymi forpocztami armii rosyjskiej jeszcze nie skupionej, a wyczekujące marca i przyrzeczonego powstania w Rosji.[...] W opoczyńskim ppowiecie zajęcie to powszechnie oglądazne i o ile możności nie kompromitując, i owszem nazbyt pociągające, przybrało z samowolności swego dowódcy, niejakiego Żalińskiego, postać grożącą bezpieczeństwu szlachty, oburzając ludność niedorzecznym powołaniem do broni, pod najsurowszymi wojennego prawa groźbami, wszystkich od lat 18 do 35. Odgróżki, tłumne najścia na wójtów gmin ogłaszajacych te rozkazy w imieniu panującego chwilowo Komitetu, ale z podpisem naczelnika Rządowego, czy zmuszonego, czyli też dobrowolnie z powstańcami trzymającego, sprawiły takie zamieszanie, wywołały takie nadużycia, zwłaszcza w miejscowościach, gdzie jak w Paradyżu pod Wielką Wsią kozactwo miało do pomszczenia jakieś straty, że wiele familii spokojnych obywateli musiał szukać schronienia u krewnych lub przyjaciół, a okolicy podówczas mniej burzliwej mieszkiających. Tak daliśmy w Maluszynie, dnia 3 lutego, schronienie siostry mojej Urszuli Skórkowskiej wraz z jej dziatwą w niebytności męża, którego te wypadki zastały w Krakowie, urządzającego interesa pośmierci brata kanonika. [...] Sąsiadka nasza z Żytnego już z wnuczętami wyjechała, Henrykowie Potoccy już swe panienki pod opiekę murów Warszawy wysłałi, a tak tu, jak tam, opierano sięodważnie ostatnio popłochom różnego rodzaju, które poprzedziły. Jeżeli i nam wypadnie uciekać z kochanego Maluszyna, Bogu niech będą dzięki, że nie przed swoimi, czy to włościanami, czy obłąkanymi powstańcami, ale przed napaścią, która zamiast kalać naszą narodowość, przyczyni się może w wyrolkach Opatrzności do korzyści, z jakimi możemy wyjść z tej krwawej łaźni. W tych dniach włościanie maluszyńscy dali, z wielką naszą pociechą, nowy dowód przychylności swej dla nas i dobrych swych z dworem stosunków. Była Środa Popielcowa, w ten dzień po wsiach jest zwyczaj schadzki kobiet w karczmie, gdzie przy częstowani się, młode, w przeciągu ubiegłego roku zamężne kobiety wkupują się do grona poważniejszych matron.Otóż niespodzianie moja młoda mężatka MAria Potocka odbiera na piśmie zaproszenie do wkupienia się w togrono; dwie starościny oczekiwały na nią wesoło w przedpokoju, straż honorowa, złożona z dwóch przebranych gospodarzy, stała pod oknami, wzajemne serdeczności nastąpiły ukończone datkiem od męża wkupującego żonę, który posłużył na krótką i skromną biesiadę ze śledzia, chleba i piwa. Znalazła się przy tym i wódka bez wątpienia, ale mamy nadzieję, że nie będzie zupełnie bezowocną do powstrzymania od nadużycia tego trunku krucjata ogólna, wypowiedziana z ambon przeciwko pijaństwu z rozporządzenia biskupa diecezji naszej." [s.154 - 155]. W rezulatacie Helena zdecydowała się wyjechać z dziećmi do Krakowa (5 września 1863 r.), pozostawiając w Maluszynie najstarszego syna, Augusta Ostrowskiego, który w imieniu ojca, skazanego przez Rząd Narodowy na banicję (nie wykonaną), zarządzał majątkiem. Powrót nastapił 16 wrzesnia 1864 r. |
|
Zmieniony ( 17.08.2011. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|